Bardzo jesteśmy szczęśliwi, że najbardziej oblegana droga dla rowerów w Łodzi doczekała się remontu. Tylko co na czas prac mają zrobić rowerzyści? Nauczyć się lewitować czy teleportacji?
Rozpoczął się kolejny etap modernizacji rowerowej trasu W-Z. Długo na nią wszyscy czekali, bo jazda po niebezpiecznych, wąskich zakrętach, kostce bauma, do najwygodniejszych nie należała. A z Retkini i Karolewa naprawdę jeździło sporo rowerzystów. Kiedy w końcu nastał czas remontu okazało się, że drogowcy zafundowali cyklistom masakrę - zero objazdów, żadnej dogodnej alternatywy, same znaki zakazu i przeprawę przez męki.
Co to oznacza?
Dla mieszkańców Retkini jest jakakolwiek szansa na ominięcie tego odcinka - północną stroną Bandurskiego (przy Atlas Arenie). I pewnie część z rowerzystów po kilku dniach zacznie tamtędy jeździć. Szkoda tylko, że nie kierują tam żadne znaki, plus pomiędzy PKP Łódź Kaliska a estakadą nie wymalowano na chodniku tymczasowej drogi dla rowerów. NIC!
Gorzej mają mieszkańcy Karolewa, dla których jedyną możliwością pozostaje przejście podziemne na wysokości parkingu przez UMŁ, pokonanie dwóch prowadnic na schodach i jazda północna stroną. Co nie zmienia faktu, że po północnej stronie jedzie się bardziej na czuja, niż cokolwiek pomagać odnaleźć się w jeździe przez parking pod wiaduktami kolejowymi.
Fotorelacja z placu budowy
{hb}